Czy i dlaczego śmiech leczy?
Pierwszym naocznym, powszechnie dostępnym argumentem, że śmiech ma uzdrawiające moce są dwie proste obserwacje. Osoba, która się śmieje, najczęściej przeżywa pozytywne uczucia radości, zadowolenia, wesołości, miłości, za którymi stoją akceptacja, bezpieczeństwo, ciekawość, więc samo dobro, które niesie nas w krainy zdrowia. Również grupy śmiejących się ludzi są w stanie zadowolenia, radości wspólnego przeżywania i bycia ze sobą. Buduje to dobre więzi, daje wsparcie i poczucie przynależności, której jako istoty żyjące w dość obojętnym kosmosie potrzebujemy jak złota i nalewki malinowej.
Oczywiście zdarza się śmiech przez łzy i zdarza się śmiech z cynizmu, ze smaku odczuwania przewagi nad kimś, ale i on mimo negatywnych ładunków nosi przecież zalążek dobrego, pod postacią sublimacji – zastąpienia złego czynu złym śmiechem. Zdarza się, ale jest czymś rzadszym i mniej uczęszczanym niż śmiech radosny i pobudzający.
Pytanie czy śmiech to skalpel, antybiotyk, szczepionka, lek, homeopatyk, bioenergia, czy co innego jeszcze – zostawiam innym specom do mniemania.
Podzieliłem obszary leczącego wpływu śmiechu na kilka. To, że śmiech leczy uważam już za udowodnione wprost. Teraz zostaje mi tylko opisanie gdzie i w jaki sposób w ludzkim świecie dokonuje się ta terapia śmiechu.
Ciało
Śmiech to prawdziwe wyzwanie dla ciała. Wiele zestresowanych ciał unika go jak wody lub codziennej kąpieli, ze strachu lub lenistwa. Mogłyby nie sprostać, a raczej nie ustać pod wpływem wstrząsów, konwulsji jakie towarzyszą śmiechowi. Ale większość z ciał potrzebuje śmiechu jak masażu, gimnastyki. Śmiech uderza w przeponę, w płuca, w mięśnie brzucha, w cały układ trawienny i w całe ciało zmuszając je do intensywnej pracy. Nic w chwilę potem nie jest takie samo, krew krąży jak zgłodniały domokrążca dostarczając szybko i niemal za darmo pożywkę potrzebną ciału, żeby przetrwać, umacniać się i rozwijać.
Serce
Znudzone ciągłym pompowaniem w rytmie barokowego rzępolenia i wyczekiwaniem na nocne przyśpieszenia serce zawsze opowie się za anarchią śmiechu. Tutaj czynnikiem zdrowia jest zmiana i wietrzenie przedsionków. Dla sercowego siedzącego cały dzień za pompą, to gwałtowne przyśpieszanie, ta lawina nieokiełznanych wzruszeń wpychająca się bez kolejki, ta chwila rozluźnienie i utraty kontroli, jest jak wyprawa miastowego na wieś. Ćwiczy znudzone mięśnie i spala napięte od siedzenie odciski na aortach.
Umysł
Herszt naszej bandy – zgrupowania myśli – najbardziej potrzebuje terapii, żeby załoga znudzona jego dominacją i niejasnymi interesami nie wysadziła go gdzieś na bezludnej wyspie. Potrzebuje chwili wytchnienia od liczenia i planowania i unikania zasadzek. Potrzebuje zapomnienia, zmiany tematu, odwołania z delegacji służbowej celem trzymania się za brzuch. Potrzebuje skurczu i konwulsji, żeby uwierzyć, że nic nie traci autorytetu, kiedy wygląda mniej poważnie. Potrzebuje spojrzenia na sprawę z innej strony, dostrzeżenia innych powiązań, odrobiny choćby niedostatku, braku, radosnej niedoskonałości. To wszystko przynosi umysłowi śmiech, naiwnie i za darmo, jak za przeproszeniem jaki święty.
Dusza
Ona zawsze będzie szukała drogi do dali, głębi i wymiarów. A śmiech to strażnik i przewodnik do ziem po drugiej stronie gór. Tak do końca nie wiemy, co oni tam razem widzą ze śmiechem. Być może uczą się tylko, że jest coś więcej niż to, co widać tutaj i przez to poszerzają bramki percepcji. Albo dostrzegają zupełnie inne stany materii słów, inne grawitacje znaczeń, inne możliwości rozumienia i trwania dla siebie i wobec siebie. Może dlatego tak wielu oświeconych poleca medytacje śmiechem.
CDN.
Jerzy Pocica
Leave a Reply